Dyskryminacja ze względu na temperament, czyli kto ma łatwiej?
Masz wrażenie, że „Cię nie lubią”? Twój pomysł był wyraźnie lepszy, ale przełożony wybrał „tę pełną luk strategię tego oszołoma”? Zastanawiasz się, dlaczego inni mogą, a ty nie? A może masz ochotę wszystkich wystrzelać? Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele aspektów naszego życia zależy od temperamentu, o którym… nie mamy zbyt dużego pojęcia.
Co to jest temperament?
Zanim odpowiem na to pytanie, nieco cię uspokoję. Jeżeli twierdząco odpowiadasz na wszystkie pytania z zajawki, wcale nie oznacza to, że jest z tobą coś nie tak, jesteś gorszy lub gorsza od innych, czy też masz mniejszy potencjał intelektualny. Z dużo większym prawdopodobieństwem po prostu jesteś w nieodpowiednim miejscu i wśród nieodpowiednich ludzi.
W liceum miałem przedmiot, który nazywał się podstawy przedsiębiorczości. Wszyscy – tak, nie zawaham się powiedzieć, że wszyscy – uczniowie uważali ten przedmiot za zapychacz, że lepiej byłoby w ogóle na niego nie chodzić, do niczego nam się nie przyda i najlepiej gdyby w ogóle nie był oceniany (z tym ostatnim zgadzam się do dziś). Ani nauczycielka, ani wychowawczyni, ani dyrektor, ani podstawa programowa tego przedmiotu – słowem nikt i nic – nie próbowali wyprowadzić nas z tego błędu. Dlaczego o tym piszę? Bo właśnie na tym przedmiocie poruszony został – oczywiście bardzo pobieżnie – temat temperamentu.
Nic lepiej nie świadczy o tym, że kwestia temperamentu jest mocno lekceważona w układaniu zasad współżycia społecznego. Zajmują się nią w zasadzie chyba tylko naukowcy, którzy prowadzą na ten temat badania akademickie – ot, jeden napisze o tym książkę, drugi powie dwa zdania w programie publicystycznym, trzeci napisze coś na Facebooku – zbierze lajki, kilka udostępnień, ale jego post szybko zginie w morzu informacji. Jednak poza nimi mało kto weźmie pod uwagę temperament jako ważną zmienną w kontekście relacji społecznych.
Temperament często błędnie utożsamiamy wyłącznie z żywiołowością naszych reakcji. Nawet Słownik Języka Polskiego PWN tłumaczy przymiotnik temperamentny jako „mający wybuchowy, gwałtowny temperament; też: będący przejawem takiego charakteru”[1].
Kojarzymy, że jest ktoś taki jak choleryk, czyli ktoś agresywny, wybuchowy, impulsywny – jest w tym sporo prawdy, ale to nie wszystko. W świadomości ogółu społeczeństwa jest jeszcze flegmatyk, czyli osoba powolna i marudna – tutaj prawdy jest już sporo mniej. Kojarzymy jeszcze melancholika, czyli kogoś nadmiernie przygnębionego i pesymistycznego – i to jest bardzo błędne rozumienie. O sangwiniku – zaraz, zaraz, o kim? – w przytłaczającej większości nie wiemy nic.
Za Wikipedią: Temperament to „zespół cech osobowości, zdeterminowanych genetycznie i ujawniających się już w pierwszym roku życia człowieka. Tak rozumiany temperament stanowi podstawę kształtowania się i rozwoju osobowości”[2]. Już starożytni – Hipokrates i Galen – wyróżnili wymienione wcześniej typy temperamentów, czyli choleryka, flegmatyka, melancholika i sangwinika. Kolory, których użyłem, są nieprzypadkowe, bowiem są one umownie przypisane do poszczególnych zespołów cech osobowości.
Typy temperamentów
O charakterystyce temperamentów powstają całe książki, dlatego w tym akapicie przytoczę cechy, które najogólniej opisują osoby o danym temperamencie.
- Choleryk, czyli temperament dominujący, jest: pełen zapału, ambitny, obdarzony silną wolą, zdecydowany, nastawiony na rozwiązywanie problemów, pełen energii i życia, chętny do rywalizacji, ciekawy, bezpośredni, prostolinijny, inicjujący, decyzyjny, niecierpliwy i stanowczy. Oprócz tych cech charakteryzuje go również nastawienie na działanie, zależy mu na osiągnięciu celu, a nie na dobrych relacjach z otoczeniem, toteż nie jest ostrożny w nawiązywaniu kontaktów i nie boi się poświęcać innych, nie lubi marnować czasu, chce mieć nad wszystkim kontrolę i skupia się na działaniu z myślą o przyszłości. Sztampowy przykład: surowy szef.
- Sangwinik, czyli temperament inspirujący, jest: kreatywny, przekonujący, towarzyski, otwarty, pozytywnie nastawiony do życia, empatyczny, optymistyczny, spontaniczny, wrażliwy. Ponadto jest też dobrym mówcą, szuka atencji, męczy go rutyna, reaguje bardzo szybko i impulsywnie, myśli przede wszystkim o przyszłości, mocno angażuje się we wszystko, co robi, trudno znosi izolację. Sztampowy przykład: artystka/studentka ASP.
- Flegmatyk, czyli temperament stabilny, jest: cierpliwy, godny zaufania, uważny, opanowany, miły, przekonujący, przyjazny, ostrożny, wspierający, pomocny, lojalny, rozważny, podejmujący inicjatywę. Jego reakcje są spokojne, a nawiązanie relacji z drugą osobą kosztuje go bardzo dużo wysiłku, stara się unikać konfliktów, jest skupiony na teraźniejszości i niechętnie patrzy na zmiany. Flegmatyków jest najwięcej, więcej niż wszystkich osób o pozostałych temperamentach razem wziętych. Sztampowy przykład: szeregowy pracownik / pracownica.
- Melancholik, czyli temperament analityczny, jest: dociekliwy, przezorny, systematyczny, dokładny, ostrożny, logiczny, konwencjonalny, zdystansowany, obiektywny, metodyczny, zorganizowany. Melancholik to perfekcjonista, który przestrzega zasad. Reaguje wolno i wkłada dużo wysiłku w organizację, unika zaangażowania i lubi skupić się na teraźniejszym działaniu. Koncentruje się na przeszłości, a relacje z otoczeniem go nie interesują. Sztampowy przykład: informatyk / programista.[3]
Niniejsze informacje pochodzą z genialnej moim zdaniem książki szwedzkiego behawiorysty, trenera i konsultanta Thomasa Eriksona, pt. „Otoczeni przez idiotów. Jak dogadać się z tymi, których nie możesz zrozumieć”. Gorąco polecam ją każdemu, dosłownie każdemu, nawet jeśli nie jest zainteresowany zagadnieniem temperamentu. Lektura pomaga zrozumieć siebie i osoby, z którymi przyszło nam obcować w jakichkolwiek relacjach. Nie jest to naukowy bełkot, ale napisana prostym, potocznym językiem analiza wielu sytuacji, w których spotykają się osoby o różnych temperamentach i mają problemy z budową dobrych relacji.
Co z tą dyskryminacją?
Dużo mówi się – i słusznie – o dyskryminacji ze względu na płeć, kolor skóry, pochodzenie, narodowość, orientację seksualną czy tożsamość płciową. Jednak ja uważam – i nie jest to poparte żadnymi badaniami, a jedynie obserwacją – że najczęściej występującym typem dyskryminacji jest właśnie dyskryminacja ze względu na temperament. Zapewne wynika to z faktu, że niewiele o temperamencie wiemy, a jeszcze mniej o nim mówimy. Poza tym temperament jest kwestią, która nie wzbudza raczej politycznych emocji.
Zgodnie z definicją temperament wywiera bezpośredni wpływ na rozwój naszej osobowości, a co za tym idzie – na relacje z innymi ludźmi. O ile w życiu prywatnym w końcu w większości otaczamy się ludźmi, z którymi wzajemnie się lubimy i w obecności których dobrze się czujemy, o tyle większym problemem są relacje zawodowe – tam nie za bardzo mamy wybór. Musimy na co dzień spędzać czas i współpracować z różnymi ludźmi, których – i to jest jakieś niesłychanie dziwne i kompletnie niezrozumiałe dla mnie tabu – niekoniecznie musimy lubić.
Problem może nie byłby tak duży, gdybyśmy mogli po prostu przyjść do roboty, zrobić swoje, najlepiej bez kontaktu z innymi, a po ośmiu godzinach wyjść do domu. W niektórych zakładach pracy, zwykle tych, w których praca ma charakter fizyczny, jest to możliwe, a nierzadko wręcz normalne. Gorzej sytuacja wygląda w biurach, a przede wszystkim w tych „nowoczesnych”, „kreatywnych”, „przyszłościowych”, „przyjaznych”.
Jeden z moich kumpli to flegmatyk, który ma się za choleryka, ponieważ zdarza mu się impulsywnie i agresywnie zareagować, kiedy coś lub ktoś go zdenerwuje. Nie wie jednak, że osoby z „czystym” temperamentem niemalże nie występują w populacji. U każdego dominujący jest jeden typ temperamentu, a obok cech z niego wynikających, da się zauważyć u nich jeszcze cechy jednego, a często dwóch pozostałych temperamentów. Ja dla przykładu też jestem flegmatykiem, ale odnajduję w sobie cechy charakterystyczne chyba dla wszystkich pozostałych, ale to są jedynie moje obserwacje, których nigdy nie konsultowałem z behawiorystą.
W konwersacji na komunikatorze internetowym kumpel puścił następującą wiązankę związaną z pracą zdalną w czasie pandemii koronawirusa:
Można być spokojnie introwertykiem
Nikt się nie wpierdala
A nie to jeżdżenie do biura
Te kurwa imprezy integracyjne
Ja pierdolę
Kawcia
Gadanie o kredytach
Ikei
Ja pierdolę jak mi tego nie brakuje
Łatwo się domyślić, co przeszkadza mu na co dzień w pracy i że obowiązkowy home office to dla niego zbawienie. Czy z moim kumplem jest coś nie tak? A może wszyscy ludzie w jego firmie są jacyś głupi? Ani jedno, ani drugie. Korporacja, w której pracuje nie jest miejscem pracy sprzyjającym flegmatykom. I choć jest to duży bank, a więc miejsce, w którym i tak nie jest aż tak „nieflegmatycznie”, jak na przykład w agencjach kreatywnych, ale mimo wszystko jest mu tam źle. Wynika to z faktu, że wypada chodzić na imprezy integracyjne, na co dzień utrzymywać towarzyskie kontakty ze współpracownikami, dostosowywać się do przyjętych norm, które mają mniej lub więcej sensu (oczywiście w każdego oczach inaczej).
Dla przeciwwagi przytoczę facebookowy post innej mojej znajomej, która szukała ludzi chętnych do pracy w jej zespole:
Mam dziś prawdziwy zespół marzeń. Kreatywny, lojalny i zaangażowany. Każdy za każdego dałby się pokroić. Szukamy osoby, która to doceni i odnajdzie się w:
- cytowaniu piosenek Bajmu,
- wspólnym ucztowaniu, jak widzimy się w komplecie,
- suchym dowcipie naszych kreatywnych,
- burzach mózgu na każdy temat.
A tak na poważnie, jeśli szukacie pracy, w której wysokiej jakości content i strategicznie prowadzony projekt stoją na pierwszym miejscu, zajrzyjcie tutaj
Zauważcie, że konkret padł dopiero na samym końcu, w dodatku poświęciła mu najmniej miejsca.
Wyobrażacie sobie mojego kumpla w takim zespole? Oczywiście, że nie. I nie świadczy to wcale o tym, że jest z nim coś nie tak. Po prostu agencja mojej znajomej dyskwalifikuje ludzi z jego temperamentem. Oczywiście nie mówi: „nie przyjmiemy cię, bo jesteś flegmatykiem czy melancholikiem”, ale stwarza warunki pracy, które dla osób o takim temperamencie są niestrawne i na dłuższą metę bardzo mocno uprzykrzałyby przebywanie w zespole oraz współpracę.
Narzędzia (nieświadomej) dyskryminacji ze względu na temperament w miejscu pracy
Niektóre zasady czy zwyczaje są wprowadzane w miejscach pracy w ramach budowania szeroko pojętych aspektów PR-owych firmy czy też jako wabiki dla potencjalnych pracowników. Co dla niektórych będzie udogodnieniem lub atrakcją, innym zamieni każdy dzień pracy w męczarnię. Jakie zjawiska i dla kogo mogą stanowić przejaw dyskryminacji?
- Imprezy integracyjne – przejdźmy od razu do sedna. Melancholicy ich nienawidzą, flegmatycy (i to też nie wszyscy) zaczynają się bawić dobrze dopiero pod koniec, kiedy wreszcie się przełamią. Nie dość, że przy drinku lub na fajce często można dostać awans lub angaż do ciekawego wyzwania, co jest kompletnie poza schematem myślenia melancholika, nastawionego na efekty pracy, to w dodatku presja na obecność na takich wydarzeniach jest bardzo duża i zwykle trzeba mieć naprawdę solidną wymówkę, żeby przełożeni lub współpracownicy nie suszyli głowy o to, że ktoś się nie pojawił. Imprezy integracyjne w zakładach pracy to element, który jest bardzo niekomfortowy dla melancholików i flegmatyków. Ale co, nie lubisz nas, nie chcesz się z nami bawić?
- „Zespół marzeń” w agencji mojej znajomej – jest to miejsce w zasadzie wyłącznie dla sangwiników, może dla niektórych flegmatyków, choć oni zdecydowanie mogą miewać z powodu „zbyt dobrego nastroju” zespołu swoje gorsze dni. Nad melancholikami nie będę się w tym punkcie znęcał. A cholerycy? Skoro jest czas, żeby zrobić robotę i powygłupiać się, i zmieścić się w ośmiu godzinach, to znaczy, że można przecież tej roboty zrobić w tym czasie więcej!
- Hot Desk Policy – w firmie mojego kumpla (tego od wierszyka powyżej) pracownicy nie mają własnych stanowisk pracy. Siadają tam, gdzie znajdą miejsce, a dostęp do wszystkich swoich danych i zadań uzyskują po zalogowaniu się do chmury. Co w tym złego i kto na tym traci? Przede wszystkim flegmatycy, dla których już sama zmiana jest dyskomfortem. Osoby o takim temperamencie są też dość mocno podatne na osobowość czy nastrój innych – wystarczy usiąść obok kogoś, kto przytłoczy swoją silną osobowością, by utracić pewność siebie i obniżyć efektywność (uwierzcie – nierzadko również myśleć o rezygnacji).
Z powyższych przykładów wynika, że najlepiej mają sangwinicy. Żadne z tych rozwiązań czy zjawisk nie stanowiłoby dla nich problemu, a wręcz przeciwnie. Gdzie sangwinicy będą czuć się źle? We wszystkich miejscach pracy, w których kontakty ze współpracownikami są ograniczone, w firmach zarządzanych twardą ręką, o mocno usystematyzowanych strukturach i wewnętrznych regułach. Dla sangwinika problemem będą brak elastycznych godzin pracy, wymóg punktualności czy zakaz rozmów na forum.
Dlaczego warto doedukować się z zakresu temperamentu?
To proste i o tym był cały wpis – żeby mieć łatwiej w życiu. Zrozumienie swoich ograniczeń wynikających z wrodzonego temperamentu, a także poznanie sposobu rozumowania i postępowania ludzi, którzy mają inny temperament, to najprostsza droga do tego, żeby łatwiej budować przynajmniej neutralne relacje z innymi.
Przykład? Inny z moich kumpli również jest flegmatykiem, choć ma wyraźne domieszki choleryka oraz nieco z melancholika, i tak bardzo nie rozumie sangwiników, że wzbudzają w nim oni poirytowanie i niechęć. Kumpel tworzy sobie o sangwinikach swoje wyobrażenia, które ostro rozmijają się z prawdą i sam przez to nakręca się przeciwko tym niczemu przecież winnym ludziom. Prędzej czy później (a może już się to zdarzyło) postawi się na przegranej pozycji w konfrontacji z takim człowiekiem – nie musi być to spór, ale na przykład perspektywa zrobienia czegoś wspólnie, która mojemu kumplowi umknie.
Co zrobić z temperamentem?
Na sam koniec wróćmy jeszcze na chwilę do definicji temperamentu. Mówi ona, że jest temperament uwarunkowany genetycznie. Czy to oznacza, że nic nie możemy z nim zrobić i musimy mu się poddawać? I tak, i nie. Temperamentu nie zmienimy, jednak możemy nauczyć się radzić z trudnościami, jakie nam on sprawia (a każdy rodzaj temperamentu jakieś trudności sprawia). Jak to zrobić?
Najlepiej skorzystać z wiedzy i pomocy specjalistów – psychologów, terapeutów, behawiorystów, trenerów. Warto sięgnąć też po wiedzę we własnym zakresie, choćby po wspomnianą przeze mnie książkę Thomasa Eriksona. Bardziej duchowych metod poznania siebie i radzenia sobie z pochodzącymi z wewnątrz trudnościami także bym nie odrzucał. Medytacja, kontemplacja, modlitwa? Na pewno nie zaszkodzą.
[1] https://sjp.pwn.pl/sjp/temperamentny;2529302.html, dostęp: 22.11.2020, godz. 22:37
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Temperament, dostęp: 22.11.2020, godz. 22:47
[3] Erikson T., „Otoczeni przez idiotów. Jak dogadać się z tymi, których nie możesz zrozumieć”, s. 25-26, Warszawa 2017.