Narodowe kompleksy Polaków

Futbol a nasze kompleksy

Każdego roku, w okolicach wakacji każdy, kto interesuje się sportem, może śledzić z zapartym tchem wiele ważnych imprez. Lata przestępne to szczególny okres, bo właśnie wtedy odbywają się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, a zaraz po nich startuje najważniejsze sportowe wydarzenia, czyli igrzyska olimpijskie.

Sport rodzi emocje. Nie tylko w domu, ale też na ulicach i w Internecie. A dla mnie to woda na młyn, bo do obserwowania jest naprawdę mnóstwo zjawisk. Takich jak np. wylewające się z nas nasze narodowe kompleksy.

Zanim przejdę do rzeczy, na początek tradycyjnie już kilka słów dla nieumiejących czytać ze zrozumieniem.

  1. To nie jest antypiłkarski manifest ani tym bardziej pieśń pochwalna dla innych dyscyplin sportu. Przykłady, które przytaczam, po prostu unaoczniają pewne zjawiska, o których warto dyskutować.
  2. Kibicowanie polskim piłkarzom jest fajne, bo jak każdy inny sportowiec piłkarze również zasługują na doping swoich fanów.
  3. Piłka nożna nie jest sportem gorszym ani lepszym od innych. To najpopularniejsza na świecie dyscyplina, która ma setki milionów fanów na każdym kontynencie. Ja też ją lubię. Mniej niż kiedyś, ale wciąż.
  4. W artykule dużo miejsca poświęcam siatkówce, ale to dlatego, że ten sport jest mi wyjątkowo bliski. Chcę jednak podkreślić, że to tylko przykład. Niech siatkówka będzie tutaj reprezentantem wszystkich innych dyscyplin, które przez niektórych są deprecjonowane, bo „liczy się tylko futbol”.

Co z tymi kompleksami? Skąd w ogóle taki pomysł?

Przy okazji Euro 2024 cały kontynent ogarnęła futbolowa gorączka. Polacy również wiernie dopingowali swoją reprezentację. Robiło to tym większe wrażenie, że po kilkunastomiesięcznej bessie, na którą składały się sportowe i wizerunkowe katastrofy, reprezentacja Polski zaczęła sprawiać lepsze wrażenie na boisku i dawała zdecydowanie więcej powodów do tego, aby zwyczajnie ją lubić.

No i co? Czy jest w tym coś złego, że kibice dopingują polskich piłkarzy i cieszą się ogromną piłkarską imprezą? Nie. Nie ma w tym niczego złego, jest to wyłącznie pozytywne zjawisko. Serio. Bez ironii.

Zawsze musi jednak pojawić się jakieś „ale”. A tych pojawia się sporo, zwykle niestety ze środowisk kibiców piłkarskich.

Jednym z takich „ale” był post, który podrzucił mi algorytm Facebooka[1]. Jego autor zestawił wynik reprezentacji Polski w meczu z Francją na Euro 2024 (remis 1:1) z porażką polskich siatkarzy 2:3 z Francuzami w półfinale Siatkarskiej Ligi Narodów. Autor posta nazwał francuską drużynę piłkarską „wielką” (słusznie, bo Francja to drużyna ze ścisłej czołówki światowej, aktualny wicemistrz świata i jeden z faworytów do zdobycia mistrzostwa Europy), natomiast reprezentację Francji w siatkówce „średnią” (zupełnie niesłusznie, bo Francuzi podczas igrzysk w Paryżu będą bronić złotego medalu wywalczonego w Tokio, a poza tym stale znajdują się wśród najlepszych drużyn na świecie).

W ten sposób próbował oczywiście deprecjonować osiągnięcia polskich siatkarzy (finalnie w turnieju finałowym Ligi Narodów Polacy wywalczyli brązowy medal). Nie da się wyciągnąć innych wniosków, jeśli „słabi” piłkarze remisują z „wielką” Francją, a „niby wielcy” siatkarze ze „średnią” Francją przegrywają.

Podobnych opinii jest więcej. W komentarzach w mediach społecznościowych często pojawiają się hasła typu „Siatkówka / żużel / lekkoatletyka / 100 innych dyscyplin? Kto to ogląda?” czy „Po co zawracać sobie głowę sportem, który jest popularny w 10 krajach na świecie?”. Takie podejście moim zdaniem świadczy o kompleksach.

Jak to kompleksy?

Nie ma niczego złego w tym, że ktoś nie interesuje się siatkówką. Tak samo, jak nie ma niczego złego w tym, że ktoś nie interesuje się piłką nożną, malarstwem, ornitologią, modelarstwem czy giełdą papierów wartościowych. Nie ma też niczego złego w tym, że ktoś interesuje się tylko piłką nożną, a na inne dyscypliny w ogóle nie zwraca uwagi. Jest to sport widowiskowy, szalenie popularny i praktycznie każdy chłopiec do pewnego czasy marzy o byciu piłkarzem. Skoro to właśnie w futbolu ktoś znalazł pasję, to nie ma sensu katować się oglądaniem na siłę innych sportów, które nie wzbudzają w nas zainteresowania. Naprawdę, jeśli ktoś interesuje się wyłącznie piłką nożną, a na inne sporty nie zwraca uwagi, to jest to okej.

Powiedzieć, że Polska nie należy do topu w piłce nożnej, to jak nic nie powiedzieć. Trudno, nie tylko w tym jesteśmy kiepscy i nie my jedyni. W innych sportach jesteśmy potęgami lub cały czas kręcimy się wśród najlepszych – siatkówka, żużel, lekkoatletyka, wioślarstwo to tylko kilka przykładów.

Zasadnicze pytanie brzmi? Dlaczego deprecjonujemy osiągnięcia sportowców w innych dyscyplinach? Dlaczego nie potrafimy docenić (nie mówię to o zainteresowaniu się, ale po prostu o docenieniu) naszych sukcesów na innym polu, stawiając wyżej chęć dorównania innym w tym, w czym są zwyczajnie od nas lepsi? To właśnie świadczy o kompleksach. Jeśli naród nie dostrzega swoich osiągnięć i cały czas mierzy się miarą innych, to jest zakompleksiony.

Śmieszne czapeczki Chorwatów

Przy okazji meczów piłki nożnej czy piłki ręcznej, w których gra reprezentacja Chorwacji, warto zwrócić uwagę na kibiców drużyny z Bałkanów. Często noszą na głowie dziwne czapki, a z zasadzie charakterystyczne czepki z nausznikami. Te czepki to wyposażenie piłkarzy wodnych. Waterpolo  to sport szalenie popularny w Chorwacji i… no właśnie – zaledwie kilku innych krajach świata. Nie przeszkadza to chorwackim kibicom przychodzić na piłkarskie stadiony w czepkach waterpolistów. Są w tym dobrzy, kochają to, a w efekcie pokazują światu i wyrażają dumę.

Idę o zakład, że gdybym w koszulce siatkarzy wybrał się na Stadion Narodowy dopingować reprezentację w piłce nożnej, uwagi typu „czy nie zabłądziłem albo czy mi się coś nie pomyliło” byłyby jednymi z łagodniejszych, jakie bym usłyszał. Przez nasze kompleksy chowamy to, co mamy najlepsze, bo nie wierzymy, że możemy tym komuś zaimponować. A imponujemy.

Szkoci na siatkówce w Łodzi

Turniej finałowy Siatkarskiej Ligi Narodów 2024 w Łodzi unaocznił mi to, jak błędne i szkodliwe jest mówienie „a kogo to obchodzi, w to się gra w 10 krajach na świecie”. Nie chodzi mi tylko o siatkówkę, ale o wszystkie inne dyscypliny sportu, który istotę podważa się, bo „liczy się tylko futbol”. Jak bardzo jest to szkodliwe, uświadomiło mi nie 11 tysięcy polskich kibiców, którzy przez 2 godziny zdzierają gardło, dopingując Polaków. Chociaż to mówi samo za siebie, tak samo jak ponad 60 tysięcy kibiców na Stadionie Narodowym podczas meczu otwarcia Mistrzostw Świata w 2014 roku („kto ogląda ten sport?!”)

Pierwszego dnia turnieju rzuciła mi się w oczy grupa kibiców ze Szkocji. Nosili koszulki klubu lub krajowej federacji siatkówki. Grupę stanowili młodzi zawodnicy i ich opiekunowie, prawdopodobnie trenerzy. Wyspy Brytyjskie to region, w którym siatkówka jest sportem praktycznie egzotycznym. Trudno doszukiwać się tam profesjonalizmu – i nie chodzi nawet o porównanie do Polski, Włoch, Brazylii czy innych siatkarskich potęg, ale nawet do średniaków, takich jak np. Czechy, Kanada czy Rumunia.

Ich twarze przypominały buzie dzieci w Disneylandzie. Zdumienie, zachwyt, niedowierzanie, podekscytowanie – zarówno o nastoletnich zawodników, jak i dorosłych mężczyzn. Przyjechali do Polski zobaczyć wielkie siatkarskie święto. Coś, co w ich kraju nie ma prawa bytu. Coś, czego zapewne nam zazdroszczą, za co nas podziwiają.

Być może siatkówka jest popularna w 10 krajach na świecie. Ale to nie umniejsza w żaden sposób sukcesom, jakie Polska odnosi w tej dyscyplinie. Nie chodzi wyłącznie o wyniki reprezentacji mężczyzn i w ostatnich latach również kobiet. Chodzi też o system szkolenia młodzieży, siłę naszych lig, organizację turniejów, produkcję transmisji telewizyjnych. O wszystko, co kręci się wokół siatkówki. Cały świat, także te czołowe siatkarskie nacje, mogą się od nas uczyć.

Szkoci przyjechali zobaczyć wydarzenie, które dla fana siatkówki jest niczym dla fana piłki nożnej mecz Anglików z Niemcami na Wembley, Brazylii z Argentyną na Maracanie czy derby Mediolanu na San Siro. Właśnie tym dla siatkarskich kibiców na całym świecie są rozgrywki organizowane w Polsce. To jest ta skala. I to my sami to osiągnęliśmy. Wszyscy ludzie, którzy w Polsce pracują przy siatkówce, zawodnicy i kibice stworzyli markę i produkt, które dla miłośników tej dyscypliny w innych krajach są niedoścignionym wzorem i marzeniem (które w tym roku postanowił spełnić szkocki zespół, udając się na wycieczkę do Łodzi).

Tak. Można się tym zupełnie nie interesować. To zupełnie normalne i zupełnie w porządku.

Nie. Nie można tego deprecjonować, bo „w piłkę gra cały świat, a w siatkówkę 10 krajów”.

Nie lubię tenisa. I co z tego?

No nie lubię. Nudzi mnie. Przeszkadza mi tenisowa etykieta, przez którą wydaje mi się być on sportem anachronicznym i snobistycznym. No i co z tego? To tylko moje subiektywne odczucia. Nie zamierzam z tego powodu deprecjonować faktu, że obecnie największą sportową ambasadorką naszego kraju w świecie jest właśnie tenisistka. Bardzo mnie to cieszy i jestem z tego dumny.

Nie będę z tego powodu katował się i na siłę oglądał tenisa. Ale też nie będę pisał w sieci bzdur, że to nic nie znaczy, bo „liczy się tylko…”. Nie będę lekceważył geniuszu i sukcesów Igi Świątek, tylko dlatego, że nie interesuje mnie jej dyscyplina sportu. I dlatego, że tenis ogląda na świecie mniej osób niż piłkę nożną, a jeszcze mniej stać na to, żeby w ogóle wynająć kort i spróbować zagrać.

Ile czasu jeszcze minie, zanim pozbędziemy się kompleksów?

Nie wiem. I niestety, czytając komentarze w sieci, mam wrażenie, że nasze kompleksy są coraz większe, a my jesteśmy coraz dalej od czucia się wartościowym społeczeństwem i narodem, który ma światu coś do zaoferowania, który może stanowić wzór, dawać przykład, uczyć i pokazywać jakość. Deprecjonowanie tego świadczy o kompleksach. O tym, że czujemy się cały czas niedowartościowani na tle innych narodów. Nie potrafimy docenić tego, w czym jesteśmy dobrzy, może nawet najlepsi na świecie. Cały czas naśladujemy zamiast inspirować.

Piłka nożna jest fajna. I fajnie będzie, jeśli Polacy kiedyś dorównają najlepszym. Liczę na to, a jeśli tego doczekam, będę z tego dumny i szczęśliwy. Ale nigdy nie będę deprecjonował innych sukcesów polskiego sportu – ani kosztem futbolu, ani mojej ukochanej siatkówki, ani  innych dyscyplin. Każdy sukces jest tak samo cenny i ważny. A pokazywanie światu tego, w czym jesteśmy dobrzy, świadczy o naszej dumie i świadomości tego, że potrafimy wejść na szczyt.

[1] Niestety post wyświetlił mi się tylko raz. Nie zapamiętałem nazwy strony, więc nie mogę go podlinkować.

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *